4 września 2008

The Field - From Here We Go Sublime


Do tej recenzji zabierałem się dosyć długo - ciężko pisać o czymś czego się prawie w ogóle nie zna. Tak, minimal techno jest jednym z tych gatunków muzyki, z którymi zetknąłem się stosunkowo niedawno. Poza tym niełatwo jest napisać coś sensownego o muzyce, w której niektórzy agenci potrafią stworzyć siedmiominutowy kawałek, który nie dość, że ma jedynie sam surowy bit, to na dodatek ten bit przez cały utwór W OGÓLE się nie zmienia.

Co mogę napisać o tym albumie? Mamy tutaj typowe "minimalowe" kawałki jak np. otwierający album Over The Ice - bit, samplowy wokal, i do tego sporo najróżniejszych dźwięków, które tworzą pewną melodię, dzięki czemu chce się tego numeru słuchać. Takie właśnie kawałki przeważają na płycie. Godne wymienia są m.in. A Paw In My Face czy Silent.

Jest jeszcze ciekawy utwór The Deal. Jak zwykle - mamy bit itp. itd... Ale piosenka wyraźnie odróżnia się od reszty, sprawia wrażenie podniosłej - zapewne przez te wzniosłe i "pełne chwały" dźwięki w tle, które trochę przypominają dream popowe wokale, niczym z nowej płyty M83.

Co jeszcze pan Axel Willner nam zapodał? Absolutną perełką, której nie da się nie wychwycić wśród innych piosenek, jest utwór Everday. Zaczyna się tak jak każdy na płycie - tradycyjnie bit i bardzo krótki zapętlony sample, przeplatany czymś co na upartego można by nazwać melodią - jeżeli kilka dźwięków o tej samej wysokości można w ten sposób określić. Jednak mniej więcej pod koniec drugiej minuty następuje przerwa. Sample znikają, bit odrobinę się zmienia, bogactwo przeróżnych dźwięków cichnie i przez chwilę robi się cicho i skąpo. Wtedy wchodzi na chwilkę wokal i się zaczyna. Utwór nabiera dynamiki, melodyjności, uczucia... Zdumiewające, że taki niemalże żywy efekt można uzyskać używając prostych, zapętlonych samplów. I mimo że przez 3 następne minuty praktycznie nic się nie zmienia - pod koniec jedynie wraca (zapętlony, a jak!) wokal, to i tak chce się wysłuchać tego do końca.

Album zdecydowanie godny polecenia, nawet jeżeli się nie słucha takiej muzyki - może właśnie ta płyta Cię do niej przekona? A jeżeli odrzuca Cię samo to, że w nazwie rodzaju muzyki granym przez The Field występuje słowo "techno" - po prostu pomyśl sobie, że jest to ambient. I spokój.

3 komentarze:

Revenga pisze...

Hm, na The Field u mnie na pewno również przyjdzie czas. Jakos dotychczas nie chciało mi się po nich sięgnąć. Nazwa nie jest mi jednak obca... Może przez to słowo 'techno'. Zacznę myśleć o 'ambient' ;) Byleby mi to tylko w nawyk nie weszło ;)

Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale zaczęłam coś szperać przy stworzeniu własnego dzieła blogowego. Jeśli chcesz zobaczyć (na razie tylko zarys, musze się poważnie zastanowic nad pisaniem w nim ;P) wpisz sobie revenga8.blogspot.com :P Co sądzisz o tym?

Anonimowy pisze...

A ja nazwy 'techno' sie nie boje (choc kojarze ja troche inaczej) i z tego co sluchalam ich muzyki i zespolow podobnych to do mnie przemawia, choc nie mowie , ze zaczne sluchac muzyki podobnej nalogowo, bo na to nie czas jeszcze. Ale The Field ciekawym zespolem jest to napewno:)

Revenga pisze...

Hm... Przesłuchałam. Nie będę się wymądrzać, bo muzyka tego typu jest mi jak na razie całkowicie obca, jednak mogę powiedzieć, że album The Field podoba mi się.
Może nie rzucił mnie na kolana (The Deal rzeczywiście zabija), ale jest w porządku. Tylko... czasem przy tym jednym i tym samym bicie przez 7 minut zaczynało mi się nudzić, ale może to tylko wina mojego niedoświadczenia w tych klimatach ;)