7 września 2008

Asobi Seksu - Asobi Seksu


Asobi Seksu - nowojorski zespół, jak dla mnie czołówka dzisiejszego shoegaze'u, a ta płyta to ich debiut. Czy udany? Już piszę.

Cały album to najprawdziwszy shoegaze połączony z dream popem - czyli to co Patysy lubią najbardziej. Mamy zarówno piękne, rozmarzone wokale jak i rzężące gitary, które z powodzeniem doprowadzają do bólu głowy.

Płytka zaczyna się świetnym I'm Happy But You Don't Like Me ze spokojnym wstępem, by w refrenie pokazać ostrą ścianę dźwięku stworzoną mocno przesterowanymi gitarami. Yuki Chikudate ze swoim ślicznym głosem wspaniale sprawdza się tutaj jako wokalistka, a niektóre teksty śpiewane po japońsku tylko dodają piosenkom uroku. Pierwsze cztery utwory na płycie są po prostu świetne - poza otwierającym I'm Happy But You Don't Like Me, mamy też piękne Sooner z charakterystyczną perkusją i melodyjnym refrenem, energiczne, ostro dające po uszach Umi de no Jisatsu i już spokojniejsze Walk On the Moon z gęstą sekcją rytmiczną.

Niestety wspaniały start całkowicie psuje piąty kawałek Let Them Wait - no sorry, ale męski wokal do tego typu piosenek w ogóle się nie nadaje. Kolejne piosenki już nie mają tego "czegoś", co miała pierwsza czwórka. Szóste Taiyo - niby fajne, ale jakieś takie nijakie. Wyjątkiem jest tutaj It's Too Late - siedmiominutowy kawałek o budowie post-rockowej. Mam wolny wstęp, który powoli się rozkręca, by na koniec rozwalić Ci głowę napierdzielającą perkusją i ścianą dźwięku jakiej nie powstydziliby się panowie z My Bloody Valentine. Wyobraźcie sobie Mogwai Fear Satan, tylko że jeszcze mocniej i bardziej.

Następnie w End at The Beginning znowu wchodzi nudny męski wokal. A kolejne Asobi Masho przypomina (może tylko mi?) jakieś beznadziejne elektro. Nie wiem, to chyba przez ten dziwnie śpiewający wokal. Możliwe że to jakiś żart muzyczny, bo całość trwa raptem niewiele ponad minutę. W dziesiątym utworze znowu wita nas mój ulubiony męski wokal (choć tym razem w duecie z Yuki - dobre i to). Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że piosenki śpiewane przez tego pana są jakieś wolniejsze, bardziej monotonne i w ogóle nieciekawe. Niestety album zamyka Before We Fall - odstające od reszty, akustyczne (?!), w dodatku z tym okropnym męskim wokalem. Brrr.

Nierówny album. Gdyby zrobić EP-kę z jego czterech pierwszych utworów to byłoby naprawdę super. A tak to mamy świetnie zapowiadającą się płytę z okropną końcówką. Życie.

6 komentarze:

Revenga pisze...

Hm, mi tam nie przeszkadza męski wokal. Byc może ów pan poczuł się na tyle romantyczny aby zaśpiewać? Asobi Seksu znane mi tylko z kilku piosenek, do których prześłchania zmusiła mnie intrygujaca nazwa.

Pozostaje mi tylko jak obietnica poznania tej płyty. A co! Juz zaraz!

Tymczasem zapraszam do siebie. Może nie jest jeszcze tak profesjonalnie jak u was, ale wprawy trzeba nabyc. Ktos powiedział, że zanim zaczniesz pisac dobrze musisz napisać co najmniej 100 jakiś tekstów. Przede mną juz tylko 99 :)

Unknown pisze...

Asobi Seksu z Japonii, dobre sobie. :DDDDD

Revenga pisze...

Depeszow... koniecznie. Dżizas, jakie to wspaniałe.
Zabrałam się za Asobi Seksu, ale dotarłam do 6 piosenki tylko, bo nagle poczułam wielką chęć na DM xD
Co mi się dzieje? To musi być miłość ;)
Ostatnim razem to chyba tylko za The Cure tak szalałam. Nie, Nick Cave był po Kjurach, a przed Depeszami.

Co do Asobi Seksu i tych 5 piosnek :) Być może to ty mnie tak nastawiłeś, może nie, ale rzeczywiście 5 wydaje się jakoś tak trochę dostawać od reszty. Jednak co ja mogę duzo powiedzieć po 1 przesłuchaniu :)

Patys pisze...

@weedtemple

Ale Asobi Seksu po japonsku znaczy - 'playful sex' :D

A nie wiem czy wiecie, ale oni sie wczesniej nazywali Sportfuck :D:D

Anonimowy pisze...

Oni sa chyba z Nowego Yorku... Ale mniejsza z tym. To jeden z tych zespolow, ktore jak leca w radiu nie zwraca sie na nie uwagi, a przynajmniej ja tak mam, wiec poza nazwa nie kojarze z nimi niczego... Lepiej posluchaj DM jak radzi kolezanka-to jest dopiero muzyka:)

Patys pisze...

oł szit. bez kitu. Zapomniałem. Oni z Nowego Yorku, sorrryyyy za błęda ;(

P.S. Tylko wokalistka jest z Japonii. Dzięki za cynk :)