27 sierpnia 2008

Najlepsze tych wakacji

Ostatnio na swoim RYMie zrobiłem listę moich ulubionych albumów jakich kiedykolwiek słuchałem. Ale kurna, po kilku dniach stwierdziłem, że ta lista jest bez sensu - moje gusta muzyczne dosyć często się zmieniają, a to poznaję jakiś nowy album, więc niemożliwe jest dla mnie stworzenie takiej listy, by zawsze była prawdziwa. No to chociaż zrobiłem listę ulubionych albumów słuchanych w te wakacje...



Björk - SelmaSongs

Tak, Björk. Björk i jej wspaniały soundtrack do filmu z nią w roli głównej - Tańcząc w ciemnościach (swoją drogą, wspaniały film, koniecznie obejrzyjcie). Zawiera 7 świetnych piosenek w klimatach Homogenic, troche eksperymentu, trochę elektroniki. I do tego jeden instrumentalny utwór Overture przypominający troche Eluviuma i jego album Copia. Coś pięknego. A I've Seen It All, zaśpiewane wraz z Thomem Yorkiem (!!!) jest chyba jej najładniejszą i najlepszą piosenką.




Modest Mouse - The Moon & Antarctica

Tjaa, ci goście są niesamowici. Swoją przygodę z alternatywą zacząłem właśnie od nich. I cały czas ich uwielbiam, a ten album jest podsumowaniem wszystkiego co stworzyli. Najlepszy album w swoim rodzaju. Prawdziwe arcydzieło, nie ma słabych punktów, każda piosenka jest świetna, każda mogłaby być Twoją ulubioną. To właśnie The Moon & Antartica.



Elliott Smith - Either/Or

Elliott Smith - najlepszy w tym co robi. Po prostu wspaniały akustyczny folk. Piękne, piosenki, piękny głos, wspaniały talent. Co jest jeszcze potrzebne? Jaka szkoda, że on już nigdy nic nie napisze...




Joy Division - Closer

To jest dopiero album.

"...powiedzieć, że ich płyty są depresyjne lub mroczne, znaczy być nieczułym bałwanem."



Sigur Rós - Ágætis byrjun

A oni to chyba dlatego, że obejrzałem Heimę - też wspaniały film. Tak samo wspaniały jak oni sami. Śliczny wręcz post-rock, z pięknym wokalem, najlepszy album by wypocząć i "odpłynąć". Piękna muzyka. Generalnie wszystko islandzkie jest piękne - jakaś cecha narodowa czy co? ;>




Ulver - Bergtatt - Et Eeventyr i 5 Capitler

No to z lżejszych i spokojnych klimatów przechodzimy na jedne z cięższych jakie dano mi było usłyszeć. W tym albumie zakochałem się w te wakacje. I ja nie jestem jakimś wielkim black metalowym fanem. Ale to jest zupełnie co innego. Nie jak zwyczajne black metalowe produkcje. Tu nie ma "ciężki riff, growl i jedziemy". Na tym albumie panuje naprawdę wspaniała atmosfera... Otwierający Capitel I: I Troldskog faren vild jest bazowany na agresywnej perkusji oraz ciężkich riffach, ale wokalista... śpiewa - bez żadnych growlów. I śpiewa bardzo mrocznie, w swoim rodzimym języku, a klimat całej piosenki jest podniosły, refren przypomina jakieś choralne śpiewy w kościele... Dziwne? Może, ale prawdziwe. Z kolei druga piosenka, Capitel II: Soelen gaaer bag Aase need, pasiada akustyczne intro... A później jest już tylko werbel->stopa, werbel->stopa i zapętlić. I tak do usranej śmierci. Ale co tam.. ;D




The Cure - Bloodflowers
The Cure - Disintegration
The Cure - Pornography

No i doszliśmy do sedna sprawy. Tak, w te wakacje dosłownie żyję muzyką Roberta Smitha i spółki. Zdominowali moje tygodniowe statystyki na last.fmie. A te 3 albumy są wręcz niesamowite. Surowe, przytłaczające Pornography oraz smutne i depresyjne Disintegration to były zdecydowanie "te 2 najlepsze". Plus Bloodflowers - wydane w 2000 roku, mniej post-punkowe, mniej nowofalowe, z basem ukrytym gdzieś tam pod ostrymi gitarami... Ale ten album i Disintegration, mimo całkowicie innego brzmienia, mają bardzo podobną, niemalże tą samą, nostalgiczną atmosferę. Do tego oba są świetne. Bloodflowers zawiera jedną z moich ulubionych piosenek The Cure - There Is No If... - całkowicie akustyczna piosenka, zapowiadająca się na początku jako całkiem wesoła piosenka o miłości, by po kilku chwilach stać się naprawdę smutną balladą... Disintegration także posiada kilka wspaniałych piosenek jak Lovesong, Lullaby albo Last Dance (by nie wymieniać wszystkich), a Pornography - The Hanging Harden, The Figurehead albo Cold. W obu przypadkach mógłbym całą tracklistę wymienić, ale ograniczyłem się do tych the best of the best of the best of the best... Coś wspaniałego, no. Nie wiem jak można wydać 3 tak niesamowite albumy. To trzeba być jakimś Robertem Smithem albo cuś, nie mam pojęcia.


A, i nie mogę zapomnieć o piosence tych wakacji!
Buzzcocks - Boredom



OOOO OOOO OO O! ;D

1 komentarze:

Revenga pisze...

Znam ten ból niemożliwości stworzenia swojego Top-wszech-czasów.

Widzę, ze równiez podobało ci się Dancer in the Dark. Świetny film, podobnie jak reszta mistrza Larsa. Widziałeś może Dogville? Jednak nie w tym rzecz... Na sountracku zamieszone jest nazwisko Thoma wykonującego tą piosenkę z Bjork. Rozumiem, chodzi o reklamę. Ale w filmie pan Stormare wyśpiewuje w jego miejsce. Rewelacyjny aktor. A i muzyka nie jest mu obca - gra i śpiewa w Blonde From Fargo. Niestety prawie nie do zdobycia jest ich materiał.