28 sierpnia 2008

Massive Attack - Mezzanine



Massive Attack - jeden z najważniejszych przedstawicieli nurtu trip-hop.
W 1998 została wydana płyta Mezzanine, najsławniejsza i moim zdaniem najfajniejsza.
Na albumie nagrano 11 utworów, pierwszy z nich to Angel. Zaczyna się tradycyjnie beatem, mroczny wstęp i wchodzi Horace Andy z wokalem. Lekka gitarka, do momentu gdy wszystko staje sie głośniejsze... Muzyka sprawia iż zaczynamy sie kiwać na boki w tempie 'raz, dwa, raz, dwa'. i Andy śpiewający 'love ya love ya love ya'. Fajny numer.

Risingson - piosenka numer dwa. ha! od niej zaczela sie moja przygoda z Massive Attack. Piosenkę puścił mi.. wychowawca. Numer bardzo bardzo. Fajny tekst, wokale i cała kompozycja.
Najpierw 2 zwrotki w trip hopowych klimatach. Refren- nie powiem, znam caly tekst 'dream oooonn..' Zwolnienie..chwila ciszy i..następna zwrotka. Na Tak!

Teardrop - Dochodzimy do piosenki, po ktorej zakochałam się w Massivach, a już tym bardziej w głosie Liz Fraser ( Cocteau Twins ). Bicik, akordy pianina, klawesyn (?) grający swój motyw przeplatający się w całym numerze no i wokal, cudny wokal.Dobry trip-hop + świetny wokal= udany numer. Jeden z najlepszych.

Interia creeps - numer, który zawsze przeskakuję. Nie lubię go i tyle.

Exchange - Ooo.. zastanawiałabym sie czy to nie mój numer jeden, ale jednak nie. Exchange, bez żadnego wokalu, w chilloutowym klimacie, z super basikiem. Bardzo 'bujający' numer, do którego mogę wracać ciągle.

Dissolved girl - Jest i mój numer 1 ! Bas, beat i PRZE-ŚWIE-TNY wokal, która jest maxymalnie miły dla ucha. Zabijcie mnie, ale myślałam, że to Liz. Ale nie, to wspaniała Sarah Jay spokojnie śpiewająca 'i need a little love to ease the pain". Punkt kulminacyjny w środku numeru- 'napierdzielanka' czyli wszystko staje się głośne, mocne gitary, jakieś różne wszystko, co sprawia że miesza Ci się w głowiee. Numer polecany wszystkim.

Man next door - Piosenka w porządku, ale nie cierpię tu wokalu Andiego.

Black milk - Kolejny utwór wraz z pomocą Liz Fraser. Bardzo fajny bit, melodia i motywy w tle. Jak najbardziej na plus.

Mezzanine - Tytułowy numer. W sumie nie wyróżnia się niczym jak dla mnie. W porządku i już.

Group four - Ponownie Liz ( chyba się lubią. nowy album też będzie z nimi nagrywać, o.! ). Tu jak dla mnie śpiewa niesamowicie magicznie, od razu sprawia iż chce się słuchać. Ah ta Liz...

(Exchange) - Exchange #2. To samo tylko z wokalem. Wolę wersje bez.

Płyta na pewno wiele znaczy w muzyce trip-hopu. Tak samo dla mnie jest dość ważna, szczególnie że obracam się ostatnio w tych klimatach. No i.. okładka fajna. ;) Czekam na nową płytę Massivów.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wchodzę na Waszego bloga, patrzę, a tu SZOK. Tzn. wiem Magda, że lubisz Massive, tylko po prostu ostatnio zapomniałam o tym zajebiście zajebistym zespole. ;D Dzięki Tobie znowu mi się zachciało słuchać. Btw. ja najbardziej Angel lubię, a później chyba Man Next Door. Inertia Creeps ma wg mnie fajne, indyjskie klimaty. Ale i tak bardziej wolę płytę Blue Lines. :P się rozpisałam. Czekam na nowego posta i pozdrawiam. ;)

Revenga pisze...

Dawno juz MA nie słuchałam. Twój post zachęcił mnie do ponownego odsłuchania. Kurcze, kiedyś płytę prawie na pamięć znalam... teraz ledwo mogę sobie odtworzyć fragmenty z niektórych utworów.
Co do okładki to tak srednio jak dla mnie. Widziałam lepsze ;)

Chciałabym cię zobaczyc bujającą się w ryt raz, dwa, raz, dwa ;P

Mrssm pisze...

"Chciałabym cię zobaczyc bujającą się w ryt raz, dwa, raz, dwa ;P"

hahahhahahah padłam. ;D

no tak, widzialam też 100 razy lepsze okładki, ale fajna jest. :)

Patys pisze...

a ja od siebie dodam, ze Man Next Door mimo okropnego wokalu, chwytliwa melodyjke ma :D

Mrssm pisze...

no napisałam. ale wokal jest ble.

Revenga pisze...

Musze sobie przypomniec ;P