31 października 2008

The Cure - 4:13 Dream

Scena I
Miejsce: pub w Crawley, rodzinnym mieście Roberta Smitha. Czas: dłuuugo przed premierą 4:13 Dream. Postacie: Robert Smith, Simon Gallup. Obaj piją piwo.

Robert: Teee... Suchaj mie, bracie. Dawajj, nag'amy jakąś tee... yy, pyte.
Simon: A płoco?
Robert: Nigadaj mi tu. Musimy coś nagrać w końzzzu.
Simon: Noooooo...
Robert: Jużżż czery lata. Minęły... od de kjur. Czeba coś nowego, luzzie o nas zapomnooo.
Simon: Myśsiż?
Robert: Myśsze.
Simon: A pomys masz?
Robert: Ni mam. Pomys niepoczebny, luzzie kupiąąą i tak...

Scena II
Miejsce: dom Roberta Smitha. Czas: trzy dni później. Postacie: Robert Smith, Simon Gallup, Porl Thompson. *już trzeźwi*

Porl: I co ty chcesz z tym zrobić? Przecież nie mamy nic, żadnych pomysłów, a moje palce już nie są takie sprawne jak kiedyś...
Robert: A tu nie trzeba żadnej filozofii, weźmiemy kilka starych piosenek, których jeszcze nigdy nie publikowaliśmy. Na przykład taki Sleep When I'm Dead, który miał być na The Head On The Door. Nagramy kilka takich właśnie jeszcze raz, a reszta będzie z górki, zobaczysz.
Simon: A wiesz, to niegłupi pomysł. Ostatnio coś mi kasy sporo brakuje, żona nowy samochód sobie zażyczyła...
Porl: A co z Jasonem? [perkusistą]
Robert: Oj, zapomniałem o nim. Ale co tam, perkusista nie ma nic do powiedzenia, napierdzielał będzie i tyle.

Scena III
Miejsce: siedziba wytwórni Geffen. Czas: tuż po opracowaniu kilku pierwszych kawałków. Postacie: cały skład The Cure, pracownicy Geffen oceniający materiał nagraniowy. The Cure gra kilka swoich piosenek.

/rozbrzmiewają końcowe nuty ostatniej zagranej piosenki/


Robert: I jak?
Pracownik: No słuchajcie, ogólnie nie jest źle, zagraliście mi kilka naprawdę super-duper piosenek, jak The Only One albo The Real Snow White, które naprawdę wymiatają. Albo ten stary-nowy Sleep When I'm Dead też całkiem fpytę. Ale reszta kiepska. Nie mają w sobie tego 'czegoś' co tak przyciąga do The Cure. A ten Freakshow to już w ogóle nie przejdzie, nie ma mowy, koniecznie musicie dopracować. I przydałoby się też jakiś porządny opener wymyślić, bo żaden z tych utworów nie się na takiego nie nadaje. Ale może coś sensownego z tego wyjść. MOŻE.
Porl: /cicho, do Simona/ To nam powiedział...
Simon: Szczery przynajmniej był, mi też nie do końca się podoba.

Scena IV
Miejsce: studio The Cure. Czas: bliżej nieokreślony. Postacie: pełny skład The Cure /wraz z perkusistą/.

Robert: No dobra, trzeba teraz fajną otwierającą piosenkę wymyśleć. Jakieś sugestie?
Jason: Yyy...
Robert: Tak myślałem. Ja mam niezły pomysł. Opener niech ma długi wstęp, od razu się Disintegration przypomni, a jeżeli do tego dodamy brzmienie Bloodflowers, to już w ogóle świetnie się będzie płyta kojarzyć.
Simon: O, o, o. Myślę, że 4:13 Dream powinien posiadać właśnie taki klimat Disintegration. Jednak brzmieniem powinien przypominać Wish czy Bloodflowers. Nowa oprawa, stary, dobry klimat - tyle nam powinno starczyć.
Porl: No tak, ale jeszcze przydałoby się wymyśleć same piosenki. Bo trochę przerost formy nad treścią nam się robi...
Robert: A wymyśli się, zostawcie to mi.

Scena V
Miejsce: studio The Cure, po raz drugi. Czas: 5 godzin tworzenia później. Postacie: nie zmieniają się.

Simon: No dobra, wszystko fajnie, ale powiedzcie mi, co z moim basem? Gdzie ten bas na pierwszym planie, tak rozpoznawalny dla nas?
Robert: Yyy, a to grał teraz jakiś bas? Nie słyszałem. Dobrze brzmiało, więc nie trzeba podgłaśniać. I tak cię nie słychać, więc cicho bądź.
Jason: He he he.
Porl: No, bo to ja ze Smithem tutaj najważniejsi jesteśmy, ja jakiegoś fajniusiego riffa walnę, by to brzmiało jakoś, Robert od czasu jakąś bardziej minimalistyczną solówkę zagra i w ogóle jest super. A ty Jason, uderzaj uderzaj.
Simon: /dyskretnie, do Jasona/ No nie wiem czy mi się to podoba...
Robert: Pamiętajcie, musimy brzmieć nowocześnie. Taki Bauhaus, nagrywając nową płytę, postanowił zagrać tak jak ponad 25 lat temu. I co? I nic. Dla fanów, Bauhaus się już skończył. Musimy brzmieć jak zespół XXI wieku, musi być e-wo-luc-ja. Dlatego sporo będzie klawiszy, ja jakieś elektroniczne wstawki dodam, a Jason się zajmie loopami. To musi mieć ręce i nogi!
Simon: A bas..?
Robert: No dobra, dobry humor dziś mam, to na innych kawałkach cię odpowiednio zgłośnimy, tak aby trochę ze starych klimatów zostało. Ale nie możemy przesadzać, nie mam zamiaru nagrywać drugiego Pornography czy Faith, bo dupa wyjdzie, nie płyta. Jeżeli mamy brać coś z przeszłości to raczej Disintegration i Wish - wyjdzie mniej wesoła płyta, z naszym charakterystycznym brzmieniem znanym właśnie z Wish. A całość wzbogacimy odrobinę tą bloodflowerowską nostalgią.
Simon: Super!
Porl: Wiecie co chłopaki, myślę, że nagraliśmy kilka naprawdę super piosenek, już pomijając te co pochwalili goście od Geffen, ale This. Here and Now. With You jest boskie, a The Scream z narastającym klimatem to też świetna rzecz.
Simon: A opener Underneath The Stars też genialny nam wyszedł.
Robert: Ehe, ale z tym koszmarnym Freakshowem to sam nie wiem co mam zrobić...

Scena VI
Miejsce: ponownie w biurze Geffen. Czas: tuż po skończeniu sesji nagraniowych. Postacie: The Cure i przedstawiciele Geffen. The Cure prezentuje nowo nagrany materiał.

Przedstawiciel: Nono, pokażcie chłopaki co takiego nagraliście.

/przedstawiciel puszcza po kolei fragmenty wszystkich piosenek/

Robert: I jak się podoba?
Przedstawiciel: Hm. No jest git, ale mogło być dużo lepiej. Fani trochę się rozczarują, ale kilka perełek jest, damy je na single. The Only One, Sleep When I'm Dead i The Perfect Boy. Freakshow też mi się w sumie podoba, dziwny, freakowaty taki, ale ja tam nawet lubię... No, to ile mamy? Cztery. I fajnie. A kilka świetnych kawałków zostawimy i nie będziemy wcześniej publikować, by było czym zaskoczyć publikę.
Robert: Super, kiedy będzie premiera?
Przedstawiciel: No jakoś za 2 miesiące, w październiku. Jeszcze mastering i takie tam... Ogólnie płyta jest już prawie skończona. Kilka tygodniu przed premierą jeszcze zrobimy dwutygodniową obsuwę, by było, że pracujemy nad albumem.
Simon: Aaa, taki "chłyt - maketingowy"?
Przedstawiciel: No, dokładnie. Zobaczymy jak fani zareagują, ale na to wpływu nie mamy - wszystko okaże się po premierze...

8 komentarze:

Revenga pisze...

Hm... co mogę powiedzieć o nowej płycie jednego z najwspanialszych zespołów. Arcydziełem nie jest na pewno. Byłam w takiej euforii po kupieniu płyty, że leżała u mnie zanim emocje troche opadły i byłam w stanie ją włączyć. Pierwszy kawałek zabija... Czuć nawiązanie do Disintegration szczególnie (te, kurczaki, 'gwiazdki' xD) ale mi to nie przeszkadza. W końcu kiedy tamto wychodziło mnie jeszcze tutaj nie było ;)
Ale wracając do tematu. Po pierwszym przesłuchaniu pogodziłam się z tym, że nie mam do czynienia z drugimi Krwawymi kwiatkami. I moje poglądy co do tej płyty uległy zmianie - poprostu jest fajna. I co brzmi dla mnie abstrakcyjnie jeśli chodzi o The Cure - wesoła [o zgrozo!]. Jednak jak mi koleżanka powiedziała, nie można całe życie żył ciąć.
Najfajniejsze momenty? No to na pewno początek. Od Sirensong w zasadzie wszytko w dół. Ale wcześniej też jest ok. No nie wiem, nie zdecyduje się xD
Jeśli chodzi o dość kontrowesyjne Freakshow - podoba mi się ! Jest naprawdę... fajne. Tak, to słowo jest idealne - Freakshow jest fajne ;) Takie niezobowiązujące z fajnym tekstem... Takie inne Kiurowce :) Ale bardzo lubię.

Revenga pisze...

I zapomniałam dodać, że świetnie wymyśliłeś z tymi scenami. Z taka recenzją płyty się jeszcze nie spotkałam. Talent nieprzeciętny? ;)

Patys pisze...

Raczej olśnienie co do formy recenzji :D A co do samej płyty, oceniając już raczej bezpośrednio: Nie jest zła, to pewne. Całkiem niezła. I... Fajna. :) Bo pierwszy kawałek kopie jak nic, następny The Only One też świetny i do The Real Snow White (też bardza fajna piosenka) mi się wszystko podoba strasznie :D I gotów jestem ocenić na 7.5 albo i 8.0, ale potem jest coraz gorzej, te kawałki takie dziwne agresywne są, tylko Sleep When I'm Dead i This. Here and Now. With You ratuje sytuację i zostaje ocena 6.0 (analogicznie - 3.0 na rymie :D)

Patys pisze...

P.S. Tez podjarany byłem kiedy kupowałem ^___^

Aaa, czy ja dobrze przeczytałem, czy Ty bardziej lubisz wszystko od Sirensong w dół? U mnie całkowicie odwrotnie, tego co się dzieje po The Real Snow White nie jestem w stanie strawić ;x

Revenga pisze...

Hm.. czy ja wiem. Mi się w sumie wszystko podoba. Ale jeśli chodzi o mnie to wolę takie The Perfect Boy od The Only One. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Jutro wszystko może ulec zmianie.
Zastanawiają mnie tylko 2 ostatnie numery, zwłaszcza ostatni. Nie zbyt hałaśliwie? Nie za ostro? Ale i tak jest fajnie ;)

Patys pisze...

Znaczy wiesz, może się podobać, mi np. The Scream bardzo przypadł do gustu.

A, i jeszcze takie dziwne zbieżności z Siouxsie and the Banshees zauważyłem. Np. na ich płycie Juju też znajduje się utwór Switch, a z kolei ich debiut nazywa się The Scream...

Revenga pisze...

Być może nawiązują. W końcu Robertowi blisko do nich ;)

Anonimowy pisze...

No nareszcie znalazlam czas zeby napisac komentarza:) Wiec jesli chodzi o recenzje sama w sobie-bardzo mi sie spobolala-ladnie to wymysliles ladnie. A co do plyty- nie powinnam sie wypowiadac bo slyszalam tylko probki piosenek po minucie kazda, ale zadna nie przykula mojej uwagi. Zreszta slyszac 'single' wiedzialam ze to nie bedzie to. Nie lubie The Cure w wersji wesolej. Szkoda no ale coz... Teraz sprobuje sobie wzbogacic moja plytoteke o ich starsze dziela.