21 października 2008

Arcturus - The Sham Mirrors


Co mnie pokusiło by posłuchać tej awangardowej, black metalowej kapeli? Właściwie - nie było to coś, tylko ktoś. Był to bóg w postaci Kristoffera Rygga, znanego także jako Garm. Jest to dla mnie jedna z najważniejszych postaci na współczesnej scenie muzycznej. Kto to w ogóle jest? Lider i wokalista Ulvera. I szysko jasne.

A, trzeba jeszcze dodać, że w jej szeregach grali jeszcze członkowie m.in. Mayhem, Ved Buens Ende, Emperor i Dimmu Borgir - czyli właściwie same legendy na black metalowej scenie. Widać to, słuchając płyty The Sham Mirrors. Dominują tutaj tutaj blackowe klimaty, ciężka perkusja (z podwójną stopą, a jak inaczej), mocne riffy... Całość uzupełnia klawiszowe tło inspirowane muzyką klasyczną, które ma odrobinę gotycki wydźwięk. Wszystkie te elementy sprawiają, że miejscami brzmią bardzo podobnie do Cradle of Filth - jednak chyba nie muszę mówić, który zespół wypada lepiej..?

Jak na Kristoffera Rygga przystało, muszą być też elektroniczne wstawki - w wielu miejscach na albumie wprawne ucho może wychwycić jakieś małe, ciche wstawki, jednak najbardziej jest to widoczne w drugim utworze - Nightmare Heaven - przez sporą część piosenki leci jedynie elektroniczna (niestety nie za ciekawa) melodia w towarzystwie monotonnej perkusji. Jest to głównie instrumentalny kawałek, który nie za bardzo przypadł mi do gustu, chyba jako jedyny na płycie. Ale pierwsze dwie minuty ze wspaniałym wokalem Rygg'a to arcydzieło.

No właśnie - WOKAL. Jak to już ktoś napisał "O wokalu mógłbym napisać nawet osobną recenzję". I tak jest w rzeczywistości! Zero growlingu, Garm śpiewający swoim nieskazitelnie czystym, potężnym głosem w towarzystwie ciężkich riffów bije wszystko na głowę. Śpiewał w podobny sposób jedynie na ulverowskim Perdition City, a i tak tam zdarzało mu się to jedynie od czasu do czasu. Na The Sham Mirrors - w kawałku Collapse Generation, jego właściwie dwudziesto paro sekundowa solówka wokalna jest tak niesamowita, że brakuje mi słów by to opisać. Takie ciary przechodzą, że bania mała. Tym samym w kategorii "ulubiony wokal Rygga", "Shadows of the Sun spada na drugie miejsce.

Growlowanie na całym albumie słychać jedynie raz - na kawałku Radical Cut, zdecydowanie najbrutalniejszym ze wszystkich. I to akurat nie growluje Garm, lecz Ihsahn - kiedyś wokalista Emperor, teraz Paccatum - więc growle w najlepszym wydaniu. :D I całość zamyka dziesięciominutowe For To End Yet Again, piosenka z niezwykle długim popisem klawiszy (kilka minut). A, jeszcze nie wspomniałem o jednej rzeczy. Twórczośc Arcturusa uznaje się za awangardową - nietrudno się dziwić. Widać to po strukturze utworów, chociażby po wspomnianym Nightmare Heaven, poza tym utwory miewają częste zmiany rytmu, tempa, melodii... No i wszystko przeplatane jest klawiszowymi solówkami (For To End Yet Again). Trzeba też koniecznie wspomnieć o piątym kawałku na płycie - Star-Crossed. Utwór z półtora minutowym intrem jedynie na klawiszach, potem wchodzi całe instrumentarium, jednak klawisze nie przestają grać, a cały utwór właściwie opiera się głównie na nich. Oryginalne, i świetne, rozwiązanie.

Różnie można odbierać tą płytę. Ja ją kocham za wokal i chyba tylko dla niego słucham Arcturusa - jak mówiłem, drugi, głównie instrumentalny utwór nie przypadł mi zbytnio do gustu...

3 komentarze:

Noirblanc pisze...

Musze poszukac tej muzyki w necie, bo brzmi to wszystko ciekawie, szczegolnie ze pojawia sie tam nazwa Ulver no i trzeba poszerzac horyzonty:)

Anonimowy pisze...

La masquerade infernale jest o niebo lepsze. Absolut, więc nawet się nie przyznawać, jeśli ktoś nie zna. : P

Anonimowy pisze...

ihsahn growluje? to w blacku sie growluje? i ze podobne do kredek kurcze obraziłas tak lubiana przezemnie płyte :/